II K 601/17 - wyrok z uzasadnieniem Sąd Rejonowy w Sochaczewie z 2018-05-07

Sygn. akt II K 601/17

WYROK

W IMIENIU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

7 maja 2018 roku

Sąd Rejonowy w Sochaczewie w Wydziale II Karnym w składzie:

Przewodniczący SSR Roman Ochocki

Protokolant Edyta Kosk

bez udziału prokuratora

po rozpoznaniu na rozprawie 23 kwietnia 2018 r.:

sprawy K. Z., syna J. i I. z d. U., urodzonego (...) w S.

oskarżonego o to, że:

1.  w dniu 2 września 2017 r. na ul. (...), w S., powiat S., woj. (...), w celu zmuszenia funkcjonariuszy Policji sierżanta M. S. do zaniechania prawnej czynności służbowej w postaci wylegitymowania osób znajdujących się w samochodzie marki V. (...) nr rej. (...), stosując przemoc poprzez ucieczkę w/w samochodem i uderzenie tylnymi prawymi drzwiami sierżanta M. S. – to jest o przestępstwo z art. 224 § 2 k.k.

2.  w dniu 2 września 2017 r. na ul. (...) w S., powiat S., woj. (...), nie zatrzymał się do kontroli kierując pojazdem marki V. (...) nr rej. (...) i kontynuował jazdę pomimo wydania polecenia zatrzymania, pomimo użycia sygnałów świetlnych i dźwiękowych przez funkcjonariuszy policji poruszających się pojazdem – to jest o przestępstwo z art. 178b k.k.

orzeka:

1.  oskarżonego K. Z. w ramach czynu opisanego w punkcie 1 uznaje za winnego tego, że: 2 września 2017 r. na ul. (...), w S., powiat S., woj. (...), w celu zmuszenia funkcjonariusza Policji sierżanta M. S. do zaniechania prawnej czynności służbowej w postaci wylegitymowania osób znajdujących się w samochodzie V. (...) nr rej. (...), stosował przemoc poprzez nakierowanie tego pojazdu w kierunku M. S., zmuszając go do uskoczenia w celu uniknięcia uderzenia – to jest za winnego przestępstwa z art. 224 § 2 k.k. i na tej podstawie skazuje go, zaś na podstawie art. 224 § 1 k.k. w zw. z art. 37a k.k. wymierza mu karę 400 (czterystu) stawek dziennych grzywny przyjmując wysokość jednej stawki za równą kwocie 10 (dziesięciu) złotych

2.  oskarżonego K. Z. uznaje za winnego popełnienia przestępstwa zarzucanego mu w punkcie 2 i za to na podstawie art. 178b k.k. skazuje go, zaś na podstawie art. 178b k.k. w zw. z art. 37a k.k. wymierza mu karę 300 (trzystu) stawek dziennych grzywny przyjmując wysokość jednej stawki za równą kwocie 10 (dziesięciu) złotych

3.  na podstawie art. 42 § 1a pkt 1 k.k. za czyn z punktu 2 orzeka wobec oskarżonego zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych w ruchu drogowym przez 1 (jeden) rok, na podstawie art. 43 § 3 k.k. zobowiązując oskarżonego do zwrotu dokumentu uprawniającego do prowadzenia tych pojazdów, jeśli znajduje się w jego posiadaniu

4.  na podstawie art. 85 § 1 i 2 k.k., art. 86 § 1 k.k. orzeczone wobec oskarżonego kary grzywny łączy i wymierza mu karę łączną 600 (sześciuset) stawek dziennych grzywny przyjmując wysokość jednej stawki za równą kwocie 10 (dziesięciu) złotych, na podstawie art. 63 § 1 k.k. zaliczając na jej poczet okres zatrzymania oskarżonego od 3 września 2017 r. godz. 3.30 do 4 września 2017 r. godz. 16.10, przyjmując iż jeden dzień pozbawienia wolności jest równy dwóm stawkom dziennym grzywny

5.  na podstawie art. 230 § 2 k.p.k. dowody rzeczowe opisane w wykazie I/177/17/P pozycja od 1 do 7; II/5/17/B pozycja 1 i III/178/17/P – nakazuje zwrócić Komendzie Powiatowej Policji stwierdzając ich zbędność dla prowadzonego postępowania

6.  zasądza od oskarżonego na rzecz Skarbu Państwa 670 (sześćset siedemdziesiąt) złotych kosztów sądowych, w tym 600 (sześćset) złotych opłaty sądowej.

UZASADNIENIE

Sąd Rejonowy ustalił i rozważył, co następuje:

2 września, przed północą K. Z. i towarzyszący mu nieustaleni mężczyźni przyjechali na parking w S. przy ul. (...) samochodem K. Z. – marki V. (...) nr rej. (...).

Około 23.50 na ten parking wjechali nieoznakowanym samochodem policyjnym marki F., funkcjonariusze Policji sierżant M. S. oraz starszy posterunkowy P. B.. Mimo poruszania się nieoznakowanym symbolami Policji pojazdem służbowym, obydwaj funkcjonariusze byli ubrani w umundurowanie policyjne, z widocznymi oznaczeniami policyjnymi.

Sierżant M. S. chciał wylegitymować znajdujących się w pojeździe marki V. mężczyzn. Samochód policjantów zaparkowany był przodem do pojazdu oskarżonego. M. S. wyszedł z F. i ruszył w kierunku V.. Kiedy zauważyli go znajdujący się w nim mężczyźni (jeden znajdował się na zewnątrz), któryś z nich krzyknął „(...)”. M. S. znajdował się wówczas na wprost V.. K. Z., który siedział za kierownicą ruszył w jego stronę, jeden z mężczyzn nie zdążył jeszcze wsiąść, mimo to oskarżony zaczął poruszać się tym pojazdem w kierunku M. S.. Ten, aby uniknąć najechania na niego musiał odskoczyć i uderzyły go wówczas drzwi pojazdu, gdy wsiadał do środka jeden z towarzyszących oskarżonemu mężczyzn. M. S. wykrzykiwał w ich kierunku słowa „policja”, wzywał do zatrzymania się. Mimo to K. Z. kontynuował jazdę uciekając z parkingu. M. S. wobec próby przejechania go i nieskutecznych wezwań do zatrzymania się – użył wówczas broni służbowej. Po oddaniu strzału ostrzegawczego i okrzyków „policja”, wezwań do zatrzymania się – oddał strzały w kierunku samochodu marki V.. Jednak również to nie powstrzymało K. Z. przed ucieczką.

Funkcjonariusze ruszyli w pogoń, używając sygnałów świetlnych i dźwiękowych, jednak K. Z. oddalał się swoim pojazdem ulicami w kierunku centrum S., następnie skręcił w ulicę 600-lecia, aż w końcu funkcjonariusze stracili go z oczu. Po pewnym czasie zauważyli go znowu, kiedy jechał z naprzeciwka i po minięciu się z nim podjęli ponowny pościg, ale znowu bezskutecznie.

Powyższych ustaleń sąd dokonał w oparciu o: zeznania M. S. (k. 145 – 146, k. 34v, k. 60 – 61), zeznania P. B. (k. 147, k. 39v) oraz pozostałe dowody ujawnione na rozprawie (k. 147 – 148), w tym nagrania i treść notatki służbowej okazanej M. S..

Oskarżony K. Z. nie przyznał się do winy. Złożył w tej sprawie krótkie wyjaśnienia, w których nie kwestionował tego, że znajdował się na parkingu. Przyznał, że w samochodzie, który zatrzymał się naprzeciwko niego nie rozpoznał radiowozu policyjnego. Na odzieży pokrzywdzonego nie było emblematów policyjnych. Nie słyszał okrzyków „(...)”. Chciał przed nimi uciekać, bo myślał, że to bandyci. Po zdarzeniu pojechał do domu, bo był wystraszony.

Sąd nie uwierzył w całości w wyjaśnienia oskarżonego. Oczywiście, nie było kwestionowane w tej sprawie to, że to oskarżony prowadził samochód. Był on w jego posiadaniu. Choć nie rozpoznał go pokrzywdzony, to jednak na jednym z dowodowych nagrań widać, jak oskarżony prowadzi ten pojazd (w czasie kupowania jedzenia w McDonald’s). Oskarżony też nie kwestionował tego, że to on prowadził pojazd. Zatem była to okoliczność bezsporna.

To, w co nie sposób uwierzyć to przyczyny gwałtownej reakcji oskarżonego na widok policyjnego pojazdu i samych funkcjonariuszy. Fakt, że policyjny samochód nie był oznakowany też nie budziło wątpliwości. Jednak bez wątpienia pokrzywdzony i drugi funkcjonariusz byli ubrani w policyjne mundury. Nie musieli o tym kłamać, zresztą trudno im tu cokolwiek zarzucić. Opis przedstawionej interwencji nie budził wątpliwości. Policjanci zachowywali się w jej trakcie prawidłowo i bez zarzutu. Twierdzenia oskarżonego, że myślał, że ma do czynienia z bandytami są wymyśloną, a nie opartą na prawdzie, linią obrony. Przede wszystkim, nie sposób przyjmować, że kierowca pojazdu znajdującego się na parkingu i towarzyszących mu kilku mężczyzn, mogliby się bać innego pojazdu wjeżdżającego na taki parking. Nie jest to żaden niespotykany obrazek, kiedy dwa pojazdy znajdują się w tym czasie na jednym parkingu. Nawet uwzględniając porę dnia, trudno racjonalnie zakładać, że wjeżdżający na parking pojazd może być w posiadaniu „bandytów”. Jest to założenie całkowicie absurdalne. W zasadzie należałoby założyć, na niekorzyść oskarżonego, że właśnie „bandytów” się spodziewał i przyjechał na ten parking z kolegami w innym celu, niż zjedzenie zakupionego jedzenia. Nie ma na to jednak żadnych dowodów. Zatem w gruncie rzeczy mamy tu do czynienia z jasną sytuacją, w której oskarżony – dla swojej obrony – do dosyć prostej sytuacji dorabia „legendę”, aby się niezgodnie z prawdą wytłumaczyć ze swojego zachowania.

Idąc jednak dalej tropem rozumowania oskarżonego można w dalszym ciągu podważać wiarygodność jego oświadczenia. Wychodzący z samochodu F. mężczyzna, który udawał się w kierunku pojazdu oskarżonego nie mógł wzbudzać w nim żadnej obawy. Nic w tym, co powiedział oskarżony na to nie wskazuje. W jego kierunku szedł jeden mężczyzna, a przecież oskarżony nie był sam – było ich w tym pojeździe co najmniej trzech. Z krótkich wyjaśnień nie wynika, co mogło wzbudzić takie obawy przed pokrzywdzonym – zakładając teoretycznie, że nie był ubrany w policyjne umundurowanie. W ocenie sądu – nie był niczego, co mogło sprawić, że każdy racjonalny, uczciwy obywatel mógł się czegokolwiek obawiać w sytuacji, która miała miejsce na parkingu. Idący w kierunku samochodu oskarżonego pokrzywdzony nie zachowywał się w żaden sposób podejrzanie, nie stwarzał żadnych racjonalnych obaw, że może oskarżonemu i jego kolegom coś grozić. Dlatego sąd uwierzył w to, co zeznał pokrzywdzony oraz towarzyszący mu świadek – kiedy oskarżony i jego towarzysze rozpoznali go jako policjanta (po umundurowaniu), to właśnie to wywołało ich obawy i panikę. Z jakich przyczyn – też nie sposób w tej chwili ustalić. I w zasadzie należałoby czynić założenia dla oskarżonego niekorzystne. I to wyłącznie niekorzystne. Faktem pozostaje to, iż oskarżony nie miał żadnych podstaw, aby czuć się fizycznie, czy psychicznie zagrożonym przez pokrzywdzonego. Stąd ta paniczna, gwałtowna reakcja musiała być spowodowana strachem innego rodzaju – że policjant odkryje coś co znajdowało się w samochodzie i budziło wątpliwości odnośnie legalności, lub ustali kogoś, kto w tym pojeździe się znajduje a jest np. poszukiwany; lub oskarżony sam posiada coś do ukrycia na tyle podejrzanego, że warto zaryzykować ucieczkę. Są to, w ocenie sądu, racjonalne domniemania. Aczkolwiek pozostają bez związku z oceną kwalifikacji prawnej obydwu czynów. Uwagi w tym zakresie sąd czynił próbując ustalić motywy działania oskarżonego. Nie udało się to, co miało znaczenie tylko w odniesieniu do tego, że sąd nie mógł prawidłowo poczynić ustaleń odnośnie możliwości zastosowania warunkowego umorzenia postępowania. Oskarżony nie był z sądem szczery, ale nie musiał być, to nie zarzut, tylko stwierdzenie faktu. Niemniej, taka postawa nie pomagała w prawidłowej identyfikacji podstaw do zastosowania art. 66 k.k. i ostatecznie je uniemożliwiła (jako jedna z kilku, o czym będzie mowa niżej).

Reasumując, to zeznaniom pokrzywdzonego i towarzyszącego mu świadka sąd dał wiarę w całości. Nie dlatego – jak głoszą obiegowe „teorie” – że są to policjanci. Sąd uwierzył policjantom, ponieważ w ich relacji nie było żadnych przekłamań, ani świadkowie ci niczego nie ukrywali. To, że po pewnym czasie przypomnieli sobie niektóre okoliczności nie miało znaczenia dla podważenia ich wiarygodności. Zwrócić należy uwagę na dynamiczny charakter zdarzenia i sam jego przebieg. M. S. był w centrum zdarzenia: nagle, bez uzasadnienia ruszył w jego kierunku pojazd, groziło mu uderzenie, musiał uskoczyć, a następnie zaczął bez zwłoki działać. Po oddaniu strzałów, udał się w pościg. Potem wykonywał czynności procesowe. Oczywistym jest, że sporządzona przez niego notatka nie zawierała wszystkich szczegółów. Zresztą, notatki takie nie są dowodem, który mógłby zastąpić zeznania świadka. A M. S. w swoich zeznaniach przed sądem podał przekonująco, skąd się brały różnice w jego zeznaniach. I w ocenie sądu, różnice te nie miały większego znaczenia, tj. mimo ich wystąpienia, zasadniczy opis zdarzenia mający wpływ na kwalifikację prawną obydwu czynów, nie ulegał zmianie. Oskarżony zaś, w konfrontacji z tymi zeznaniami, w oczywisty sposób dla każdego, jest nieprzekonujący, a jego wyjaśnienia mają wręcz wykrętny charakter. Znowu: oskarżony ma prawo składać wyjaśnienia jakie chce (co do zasady), z tego mu sąd zarzutu nie czynił. Jednak zeznania te podlegają ocenie, a w tym przypadku musiała to być ocena dla K. Z. niekorzystna. Całe jego zachowanie na parkingu od momentu przyjazdu policjantów było nieracjonalne, nacechowane agresją, gwałtowne i nie budzące zaufania odnośnie przedstawionych na rozprawie motywów. Wersja zdarzenia przedstawiona przez świadków była takich wad pozbawiona, wiadomy był cel, dla którego na parkingu się znaleźli, przebieg interwencji nie budził wątpliwości. Nawet oddanie strzałów w kierunku odjeżdżającego samochodu oskarżonego było jak najbardziej uzasadnione. Właśnie takich zachowań funkcjonariuszy policji należało oczekiwać i na takie zachowanie każdy praworządny obywatel ma prawo liczyć. I takiego zachowania policjantów powinien obawiać się każdy obywatel łamiący prawo w podobny sposób. To, że oskarżonemu nic się nie stało (zdjęcia pojazdu pokazują miejsce przebicia szyb przez policyjne pociski) może sobie poczytywać za szczęście.

Żaden z pozostałych dowodów nie wskazuje na wątpliwości dotyczące wiarygodności pokrzywdzonego i drugiego z policjantów. Są one w zasadzie bez większego związku z tymi zeznaniami. Jeśli chodzi o wspomniane nagrania, największą wartość dowodową posiada tylko jedno z nich: obrazujące zakup jedzenia w restauracji (...). Widać na nim oskarżonego za kierownicą pojazdu. W wyjaśnieniach na rozprawie oskarżony nie kwestionował tego, że prowadził pojazd.

Zatem wskazane wcześniej dowody w połączeniu z zeznaniami świadków pozwoliły sądowi na pozbawione wątpliwości przypisanie oskarżonemu popełnienia zarzucanych mu przestępstw.

W przypadku czynu z art. 224 § 2 k.k. jego znamiona wypełnia ten, kto stosuje przemoc lub groźbę bezprawną w celu zmuszenia funkcjonariusza publicznego albo osoby do pomocy mu przybranej do przedsięwzięcia lub zaniechania prawnej czynności służbowej.

Przede wszystkim M. S. oraz towarzyszący mu P. B. byli ubrani w policyjne mundury. Ich tożsamość jako funkcjonariuszy nie mogła budzić wątpliwości. Twierdzenia oskarżonego, że myślał, że to bandyci nie zasługiwały na wiarę. Oskarżony nie miał żadnych racjonalnych podstaw, aby przyjmować takie założenia. Nic w opisie zachowania policjantów wynikającego z ich zeznań nie wskazywało na to, że mogli działać bezprawnie. Zresztą, sama treść wyjaśnień oskarżonego nie odnosi się do żadnych szczegółów, które mogłyby zweryfikować wiarygodność tych twierdzeń. Dlatego sąd je w całości uznał za niewiarygodne. Jak wspomniano wcześniej, u żadnego racjonalnego obywatela zachowanie to nie mogło wzbudzić tego typu obaw. To, że na parking wjeżdża inny pojazd, nawet o późnej porze, nie świadczy przecież, że jadą nim bandyci. Nawet to, że w stronę drugiego pojazdu zmierza kierowca, czy pasażer takiego pojazdu też nie daje podstaw, do podjęcia tak agresywnych i panicznych zachowań, jak w przypadku oskarżonego. I to przy teoretycznym założeniu, że nie zauważył on policyjnego umundurowania. Przy tym M. S. poza tym, że był ubrany w policyjny mundur, wezwał oskarżonego do zatrzymania się. Zatem nawet jeśli oskarżony rzeczywiście nie zidentyfikował pokrzywdzonego jako policjanta „na pierwszy rzut oka”, to po wezwaniu do zatrzymania się, powinien zwrócić uwagę na to, że ma do czynienia z policjantem i zareagować zgodnie ze swoim obowiązkiem i wezwaniem funkcjonariusza.

M. S. pełnił wówczas służbę i w jej ramach znalazł się na parkingu. Chciał dokonać wylegitymowania kierowcy i pasażerów pojazdu. Nie robił tego „dla kaprysu”, miał racjonalne podstawy do założenia, że warto ich sprawdzić, o czym powiedział w swoich zeznaniach. Nie ma potrzeby odwoływania się do przepisów szczególnych, aby uzasadniać, że M. S. miał prawo do legitymowania – było to oczywiste. Z jego punktu widzenia miała to być rutynowa czynność wywołana tym, że w rejonie tego parkingu dochodziło wcześniej do naruszeń prawa.

Zachowanie sprawcy przestępstwa musi polegać na stosowaniu przemocy lub groźby bezprawnej. Sąd uznał, że oskarżony wyczerpał znamię stosowania przemocy. Choć w zakresie tego znamienia dokonał modyfikacji jego opisu. Przede wszystkim nie można było przyjąć, za aktem oskarżenia, że zachowanie oskarżonego było nakierowane na uderzenie pokrzywdzonego drzwiami pojazdu. Przede wszystkim, oskarżony nie mógł wiedzieć, że pokrzywdzony uskoczy w taki sposób, że uderzą go drzwi pojazdu. Poza tym nie ma dowodu, że wiedział, że do tego dojdzie, czy nawet zakładał taką możliwość. W tym przypadku brak było zamiaru przestępczego zarówno w formie bezpośredniej, jak i ewentualnej. Drzwi były otwarte, kiedy oskarżony ruszał, ponieważ jeden z pasażerów znajdował się na zewnątrz i nie zdążył jeszcze wsiąść, kiedy pojazd został wprawiony w ruch. Poza tym to pokrzywdzony uskoczył w taki sposób, że drzwi go uderzyły.

Dlatego w tej sprawie należało zmienić opis czynu przypisanego oskarżonemu. Jednak zmiana ta nie miała wpływu na jego kwalifikację prawną. Wskazać bowiem należy, iż z zeznań pokrzywdzonego wynikało jednoznacznie, że oskarżony ruszył pojazdem wprost na niego. Wcześniej zaparkowali policyjny samochód naprzeciwko pojazdu oskarżonego. I pokrzywdzony również szedł w kierunku do przedniej części tego pojazdu. Kiedy oskarżony ruszył, to kierował się na pokrzywdzonego. Wskazują na to wprost zeznania M. S., który podał, że musiał uskoczyć, aby uniknąć najechania przez pojazd oskarżonego. Wówczas doszło do uderzenia drzwiami tego pojazdu. W orzecznictwie przyjmuje się, że przemocą w rozumieniu tego przepisu jest również nakierowanie pojazdu na pokrzywdzonego funkcjonariusza, aby zmusić go w ten sposób do zaniechania dokonania prawnej czynności służbowej. Przepis art. 224 § 2 k.k. nie wymaga, aby przemoc, o której mowa w tym przepisie była nakierowana bezpośrednio na osobę. Może być również nakierowana na przedmiot. Zatem próba najechania na funkcjonariusza policji była w tym przypadku stosowaniem przemocy – zmusiło to M. S. do uskoczenia przed pojazdem, aby uniknąć uderzenia. Oskarżony nakierował swoje działanie przeciwko policjantowi za pośrednictwem samochodu, który rozpędzał (podobnie: wyrok Sądu Apelacyjnego w Krakowie z 17 lipca 2003 r. w sprawie II AKa 161/03, KZS 2003, Nr 9, poz. 20, str. 14, numer w bazie Legalis 63348).

To, że nie doszło do fizycznego zetknięcia się pojazdu z ciałem pokrzywdzonego (kwestia, dlaczego sąd za takie wyczerpanie znamienia przemocy nie uznał kontaktu z drzwiami została wyjaśniona wyżej), nie uniemożliwia uznania zachowania oskarżonego (nakierowania pojazdu na pokrzywdzonego) za przemoc w rozumieniu powołanego wcześniej przepisu. Jest nią bowiem nie tylko fizyczne oddziaływanie, ale również przymus psychiczny. Czyli takie oddziaływanie na psychikę pokrzywdzonego (nie będące groźbą bezprawną), które zmusza do zaniechania prawnej czynności służbowej. Tak było w tym przypadku, ponieważ zachowanie oskarżonego uniemożliwiło pokrzywdzonemu wylegitymowanie jego i towarzyszących mu mężczyzn. Była to forma przemocy pośredniej polegającej na oddziaływaniu na przedmiot, celem wywarcia wpływu na decyzję człowieka (za „Kodeks karny. Część szczególna. Tom II. Komentarz do art. 222 – 316” pod red. Michała Królikowskiego, wyd. 4, Warszawa 2017 r.). W tym przypadku oskarżony, trzymając się tego określenia, oddziaływał na samochód nakierowując go na pokrzywdzonego. Nie zamierzał bowiem poddać się czynności legitymowania i chciał w ten sposób zmusić pokrzywdzonego do zaniechania jej.

W tym miejscu wskazać należy, iż policyjny pojazd, jak i pojazd oskarżonego stały naprzeciwko siebie. Pokrzywdzony również szedł w kierunku przodu pojazdu oskarżonego. Zatem ruszając samochodem w kierunku nadchodzącego policjanta oskarżony działał świadomie i celowo. Musiał bowiem liczyć się z tym, że najedzie na pokrzywdzonego lub zmusi go do zejścia z drogi pojazdu – tak, czy siak osiągnie w ten sposób swój cel, czyli zmusi policjanta do odstąpienia od legitymowania, lub uniemożliwi mu to ucieczką.

Jeśli chodzi o przestępstwo z art. 178b k.k., jego znamiona wypełnia ten kto pomimo wydania przez osobę uprawnioną do kontroli ruchu drogowego, poruszającą się pojazdem lub znajdującą się na statku wodnym albo powietrznym, przy użyciu sygnałów dźwiękowych i świetlnych, polecenia zatrzymania pojazdu mechanicznego nie zatrzymuje niezwłocznie pojazdu i kontynuuje jazdę.

Oskarżony po tym, jak pokrzywdzony wzywał go do zatrzymania się – nie posłuchał wezwania, nawet mimo użycia broni służbowej. Nie mógł sobie nie zdawać sprawy z tego, że ucieka przed policją. Okrzyki wzywające do zatrzymania się, identyfikujące zatrzymującego jako policjanta (tak samo jak wcześniej umundurowanie), a następnie oddawane strzały nie sprawiły, że oskarżony się zatrzymał. Kontynuował jazdę mimo pościgu policyjnego, wezwań do zatrzymania się, nic sobie robiąc z próby zatrzymania go. Tylko dla zupełności należy powtórzyć, że oskarżony wiedział, że ma do czynienia z policją. Wiedział także, że policjanci chcą go zatrzymać i z racji pełnionej funkcji mają do tego prawo. Jest to wiedza powszechnie znana i nie wymaga również szczegółowego odnoszenia się do ustaw (o Policji, czy Prawo o ruchu drogowym). Z posiadania tej wiedzy nie zwalnia kierującego nawet brak uprawnień do kierowania pojazdami.

Wymierzając oskarżonemu kary jednostkowe, jak i karę łączną, sąd wziął pod uwagę młody wiek oskarżonego i jego poprzednią niekaralność. Były to zasadnicze okoliczności łagodzące. I było ich zbyt mało, aby przyjąć, że oskarżony zasługuje na warunkowe umorzenie postępowania. W tej sprawie poza tymi okolicznościami nie przedstawiono żadnych innych, o których mowa w art. 66 § 1 k.k., w szczególności tych dotyczących samego oskarżonego. K. Z. w chwili czynu miał 23 lata. Trudno przyjmować, że był tak niedojrzały, że jego zachowanie można zrzucić na karb młodości i braku rozwagi. Mimo młodego wieku oskarżony zaczął swoje konflikty z prawem w bardzo drastyczny i wymagający stanowczej reakcji sposób. W dosyć brutalny sposób uniemożliwił przeprowadzenie rutynowej kontroli policyjnej. A następnie, mimo ostrzelania samochodu przez policjanta, uciekał dalej, za nic mając zdrowy rozsądek i szacunek do prawa oraz porządku publicznego. W zasadzie dopiero kara grzywny jest dla niego szansą, a nie warunkowe umorzenie postępowania, które mogłoby pogłębić jego demoralizację. I w gruncie rzeczy mogłoby być sygnałem, że nic złego nie zrobił: ot, ruszył samochodem na policjanta, a ostrzelany uciekał po ulicach S., drobnostka. Z pewnością sąd nie zamierzał akceptować takiego zachowania ani go usprawiedliwiać, bo nie przemawia za tym żaden rozsądny argument. Wspomniane kary grzywny są wystarczającym wzięciem pod uwagę młodego wieku (choć naprawdę z tym argumentem nie należy przesadzać, biorąc pod uwagę datę urodzenia oskarżonego) i jego uprzedniej niekaralności. To, że oskarżony nie będzie mógł pracować jako zawodowy kierowca jest konsekwencją jego czynów. I wcale nie najsurowszą. Zatarcie skazania przy karze grzywny wynosi jeden rok od daty jej wykonania. Im szybciej oskarżony ją zapłaci, tym szybciej będzie mógł realizować się zawodowo. Tymczasem musi ponieść konsekwencje i rok opóźnienia planów życiowych to nie jest jeszcze tragedia życiowa, której nie potrafiłby znieść i która mogłaby prowadzić do uznania, że kara jest zbyt surowa.

Konsekwencją skazania oskarżonego za przestępstwo z art. 178b k.k. było obligatoryjne orzeczenie zakazu prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych. W ocenie sądu rok był w tym przypadku wystarczającą dolegliwością, której oskarżony nie mógł uniknąć. Zwłaszcza że prawa jazdy jeszcze nie odebrał. Dzięki temu, że środek ten został orzeczony w najniższym możliwym wymiarze, oskarżony będzie mógł stosunkowo szybko odzyskać uprawnienia do kierowania pojazdami. Jego orzeczenie było obligatoryjne, zatem szczegółowego uzasadnienia nie wymaga. Co najwyżej zastrzeżenia do krótkiego czasu jego trwania mógłby mieć oskarżyciel publiczny. Z pewnością żadnych racjonalnych argumentów za uznaniem jego nadmiernej represyjności – poza zrozumiałym niezadowoleniem – nie może przedstawić oskarżony.

Reasumując, postawa oskarżonego, jego zachowanie w czasie przestępstwa, karygodna przestępcza brawura i pogarda dla porządku publicznego zasługiwały na orzeczenie wobec niego kar grzywny i kary łącznej grzywny. Przy tym, z uwagi na naturę tej kary i konsekwencje związane z jej wykonaniem, nie może być ona uznana za nadmiernie surową. Jest dla sądu oczywistym sygnałem, że oskarżony zasługuje na to, aby dać mu drugą szansę. Przyczyniła się do jej orzeczenia również postawa pokrzywdzonego, który nie miał żadnych roszczeń do oskarżonego. Gdyby takie zgłosił to z pewnością sąd wziąłby je pod uwagę przy wymiarze kary i środka karnego.

Nadmienić należy, iż oskarżony jest zdolny do pracy i nie powinien mieć problemów z zarobieniem pieniędzy na zapłatę kary grzywny. Musi mieć również świadomość, że alternatywą dla tej kary była kara pozbawienia wolności bez warunkowego zawieszenia wykonania. Zatem wybierając grzywnę pod wpływem dyrektyw wymiaru kary, sąd musiał poprzez jej wysokość wyważyć wysoki stopień społecznej szkodliwości popełnionych przez oskarżonego przestępstw. Dlatego też ilość stawek dziennych musiała być stosunkowo wysoka, aby oskarżony nie miał fałszywego poczucia, że sąd mu pobłaża.

Biorąc pod uwagę fakt, że oskarżony był zatrzymany w sprawie, okres ten należało zaliczyć mu na poczet orzeczonej kary łącznej grzywny.

Jeśli chodzi o dowody rzeczowe, to od momentu zakończenia postępowania przygotowawczego były one zbędne dla postępowania i nie powinny być w ogóle do sądu przekazywane. Dlatego też, mając na uwadze ich charakter, należało je zwrócić ich dysponentowi, czyli KPP w S..

Obciążenie oskarżonego kosztami sądowymi było konsekwencją jego skazania. Sąd nie znalazł podstaw, aby oskarżonego z należności tych zwolnić. Zaś składają się na nie opłata sądowa od wymierzonej kary oraz zryczałtowane koszty postępowania.

Dodano:  ,  Opublikował(a):  Dominika Żemier
Podmiot udostępniający informację: Sąd Rejonowy w Sochaczewie
Osoba, która wytworzyła informację:  Roman Ochocki
Data wytworzenia informacji: